środa, 5 października 2011

Traveling light

Nie wierzyłem, że uda mi się spakować do plecaczka fotograficznego ale okazało się to nietrudne. Na sobie mam bojówki, koszulkę polo i bluzę bawełnianą, buty w których można chodzić i biegać oraz okulary. W kieszeniach portfel, komórka i iPhone. W plecaku mam trzy t-shirty, bokserki i szorty, do tego bielizna, szorty do biegania, szczoteczka do zębów i antyperspirant Clinique Happy. Lekarstwa. W zasadzie większość mojego bagażu to elektroniczny złom. iPad, klawiatura, aparat, dwa obiektywy, ogniwo słoneczne i zestaw kabelków. Laptop się nie zmieścił ale i tak wszystko co niezbędne mam w chmurze.
Mam znacznie mniej rzeczy niż wynosi limit dla bagażu podręcznego. Im mniej masz przedmiotów tym mniej z nimi kłopotu.
Lecę do Rzymu a stamtąd do Toskanii, Marianna i Grzegorz zaprosili mnie do siebie na parę dni. Październik w Toskanii jest jeszcze ciepły choć pojawiają się mgły i czasem pada. Dobry czas na robienie zdjęć bo ładne światło pojawia się w cywilizowanych godzinach.
Wyniki histopatologii pokazały, że słusznie wycięli mi całą tarczycę. W lewym płacie też znaleźli małe ogniska raka. Ale mam się nie martwić. Wapń wrócił do normy. W węzłach chłonnych nic nie znaleźli. Czeka mnie jeszcze pobyt w szpitalu i radioterapia ale to w listopadzie. A ponieważ czuję się już nieźle mogę coś zobaczyć.


- Posted using BlogPress from my iPad

Location:634,Warszawa,Polska