środa, 8 lutego 2012

Poranek w raju

 Autobus wyrzucił nas gdzieś na autostradzie w środek parnej nocy. Gdy chciałem kupić wodę chłopak w sklepie nie umiał powiedzieć po angielsku ile kosztuje.

- This is the real Thailand - uśmiechnął się  Scholl - They don't speak English here but when they smile or they help you it's because they want to, not because they want your money. There are empty beaches here that go for miles.

Zatrzymuje się przy nas mały van, z którego pasażerami Scholl się serdecznie wita. Wskakujemy do środka i pędzimy przez czarną noc rozświetloną światłem księżyca w pełni. Po chwili po lewej stronie widać morze.

Jest tak póżno, że nie mam szans na nocny prom ani ochoty zrywać się znów przed szóstą aby zdążyć na prom o siódmej rano. Scholl wynajmuje za 5 tys. bahtów miesięcznie (500 złotych) mały domek na końcu plaży i zaprasza mnie do siebie. Przenocuję i popłynę promem po południu.

- Mi casa es su casa - mówi.

Trafiłem do Hat Tha Wua Len, kilkanaście kilometrów na północ od Chumphon, jednego z lepszych miejsc w Tajlandii na wind- i kitesurfing. Wiatr skończył się dwa tygodnie temu, więc jest po sezonie ale mieszka tam mała społeczność Europejczyków i Amerykanów, którzy mówią trochę po tajsku i uciekają od miejsc pełnych turystów. Dwaj Francuzi, którzy po nas wyjechali na drogę prowadzą miejscowy bar z bilardem. Rano załatwią mi bilet na prom na Ko Tao i transfer.

Siedzimy więc na werandzie do czwartej nad ranem paląc dobry haszysz, patrząc na morze i rozmawiając. Okazuje się, że Scholl zarabia na życie grając w bilard i pokera a jeden z Francuzów hackerstwem, więc mamy dużo tematów do rozmowy. Oni są prawdziwymi life hackerami, mieszkają w raju za grosze i jeszcze zarabiją pieniądze bez dużego wysiłku. Znów serendipity.

Zasypiam późno a nad ranem budzi mnie wschód słońca przeciskający się przez okiennice. Za oknem widać morze błękitne, jak na pocztówce i palmy, więc zrywam się z łóżka i idę popływać w ciepłej wodzie.

* * *

Reszta podróży przebiegła powoli ale bez przygód i teraz siedzę nad morzem w Buddha View na Ko Tao, mam już wykupiony kurs PADI, pokój i jedzenie - wszystko razem za 300 dolarów. I czekam na zajęcia wprowadzające.