środa, 21 września 2011

Neurotyczni alpiniści

Siedzę na ławce i czuję, jak mrowieje mi prawy policzek a równocześnie, jak błądzą po nim ciepłe promienie słońca. Jest piękny początek jesieni. Obok mnie siedzą dwaj zneurotyzowani alpiniści. Wiem to bo od godziny głośno utyskują na sytuację w PZA i obniżanie stawek przez instruktorów. Coraz bardziej się nakręcają. Myślałem, że góry dają spokój i dystans.
* * *
Moje samopoczucie zmienia się w szybkim rytmie, raz czuję się dobrze i silnie a raz bardzo słabo. Siedzenie w domu, odpoczynek na kanapie nie działa, lepiej się czuję chodząc po parku lub po ulicach. Więc krążę, siadam na ławkach, przyglądam się ludziom i miejscom.
Poziom wapnia nadal mam niski mrowienie i drętwienie mnie nie opuszcza a nawet towarzyszy mi częściej. Próbowałem poczytać w Internecie co może mi pomóc ale od czytania forów poczułem się chory.
Pojechałem na Plac Bankowy odebrać kartę miejską. Oczywiście była za duża kolejka, ludzie zadawali sobie nawzajem pytania i po chwili zacząłem to co każdy Polak w takiej sytuacji - niecierpliwość, rywalizację z innymi, podenerwowanie. W nogach zaczęły krążyć mi prądy ale skoro już tam byłem postanowiłem wytrzymać.
W tym momencie zadzwonił telefon i jakiś facet chciał rozmawiać z Dzidką. Oczywiście pomyłka ale facet był chamem i prostakiem, dzwonił kilka razy i upierał się, że ma dobry numer. Zdenerwowałem się i w tym momencie jakbym dotknął przewodu elektrycznego - prąd w nogach, drętwiejące ręce, zaczęły mi drżeć mięśnie twarzy. Bałem się, wydawało mi się, że nie mogę oddychać, że zaraz upadnę i w dodatku nie będę mógł wytłumaczyć co mi jest bo gdy próbowałem coś powiedzieć czułem, że bełkoczę.
Spróbowałem skoncentrować się na oddychaniu. Pogłębiłem i uspokoiłem oddech, wytłumaczyłem sobie że to nic, mogę wyjść z tej kolejki, nie muszę przejmować się jakimś chamem. I zadziałało. W ciągu dwóch, trzech minut przeszedłem od najgorszego ataku paraliżu i paniki do lekkiego mrowienia w prawej dłoni.
Pomogło to czego nauczyłem się na jodze i na mitingach. Pamiętanie o oddechu, świadomość, że powinienem unikać pewnego rodzaju emocji, że nie mam wpływu na pewne sytuacje ale mogę wpływać na moją reakcję na nie.
Odkryłem, że mogę kontrolować ataki tężyczki, że nie zależą one od tego co zjem i od łykania pigułek ale również ode mnie. I w związku z tym przestałem się jej bać.
Ataki są przykre ale nie przekraczają pewnej granicy, więc da się z nimi wytrzymać. Muszę dać sobie czas i nie wymagać od siebie za dużo.
Odebrałem kartę miejską, pojechałem metrem na Ursynów i stałem się posiadaczem obiektywu, który wcześniej należał do dobrego fotografa.

- Posted using BlogPress from my iPad


Location: