poniedziałek, 19 września 2011

Uważność

Obserwujcie uważnie swoje ciało - mówi nauczyciel jogi podczas wykonywania ćwiczeń.
* * *
Czuję mrowienie w rękach, to objaw niskiego poziomu wapnia. W niedzielę po śniadaniu mrowienie nasiliło się, zdrętwiała mi twarz i miałem trudności z mówieniem. Było coraz gorzej i zacząłem wpadać w panikę bo dalszy spadek wapnia może mieć złe skutki a ja nie mam pojęcia, gdzie jest ta granica przy której trzeba dzwonić po pomoc i pakować się pod kroplówkę. Zacząłem bać się siedzenia samotnie w domu.
Na szczęście zadzwonił lekarz, wypytał dokładnie ile pastylek wapnia biorę i kazał go brać znacznie więcej. Po jakimś czasie przeszło całkiem, co prawda nie na długo ale trochę się uspokoiłem.
Cały czas obserwuję na ile mrowieją mi ręce i zastanawiam się ile kropli witaminy D, pastylek magnezu i wapnia powinienem teraz łyknąć. W jakiej kombinacji? Ale nie tylko o pastylki chodzi ale też o to co jem, czy piję. Mleko i jogurt na przyklad trzeba odstawić bo wcale nie są źródłem wapnia tylko przeciwnie, przeszkadzają. A co z sokami? Który pomoże a który zaszkodzi?
Balansuję na cienkiej granicy. Nie znam swojego nowego ciała, nie wiem jak zareaguje na różne substancje. Boję się popełnić jakiś błąd.
Dziś rano znów mnie trafiło. Poszedłem do sklepu po bułki i nie potrafiłem się dogadać z panią Marzenką jakie chcę. Sparaliżowało mi twarz i nie mogłem wyraźnie mówić a w dodatku czuję się niesprawny umysłowo - wszystko wokół jest za jasne, za szybkie i za głośne. Jak ktoś spojrzy to może pomyśleć, że piłem całą noc i właśnie usiłuję dojść do ładu.
Gdy czuję się lepiej próbuję znaleźć sobie jakieś zajęcie. Czytanie i surfowanie na iPadzie odpada bo przez to mrowienie w rękach nie mogę go trzymać. Telewizja męczy bo muszę patrzeć w górę a krtań ciągle jeszcze boli. Joga, bieganie, rower spacery - na razie nie mam siły. Siedzę z własnymi myślami co nie jest zbyt higieniczne.
Wczoraj odwiedził mnie Artur z dzieciakami i wyciągnął na spacer nad rzekę a potem do libańskiej knajpy. Rozłoźyliśmy się na sofach, podparłem głowę poduszkami i znalazłem jakąś wygodną dla mojej krtani pozycję. Nie było za bardzo o czym rozmawiać, więc tylko leżałem a nawet się zdrzemnąłem. Kelner patrząc na to uśmiechnął się życzliwie.
Potem oglądałem jakiś stary kryminał. Jednego dnia bohater omal nie zginął, więc po powrocie do domu wyciągnął butelkę wódki z lodówki. Drugiega dnia zastrzelił przestępce, więc po powrocie do domy sięgnął do lodówki.
Ja mam pustą lodówkę. Nie mam pokusy napicia się. Ale cały ten chemiczny koktajl może łatwo uruchomić niekontrolowane emocje. Nie mogę pozwolić sobie na rozczulanie się aby przy okazji nie sięgnąć po kieliszek. Ale nie mogę też udawać trwadziela bo odsuwane od siebie emocje prędzej czy później uwolnią się.
* * *
J. zadzwoniła z wakacji zapytać jak się czuję po czym zaczęła na mnie krzyczeć, że powinienem zostać w szpitalu oraz mówić mi ile i jakich proszków ma brać. Nie miałem siły tego słuchać.