środa, 19 października 2011

Szpiedzy tacy, jak my

Po jodze usiadłem na przystanku na Placu Bankowym i czekałem na tramwaj. Teraz, kiedy mam dużo czasu i nigdzie się nie śpieszę mogę sobie poczekać aż tramwaj przyjedzie luźny i nowoczesny. Nie muszę się tłuc przez miasto byle gruchotem w tłoku. Siedziałem a po tej jodze taki emanował ze mnie spokój i poczucie pewności, że co chwila ktoś podchodził i pytał, jak dojechać w różne punkty miasta.

Tramwaj zawiózł mnie do Remka, gdzie planowaliśmy po jakie wizy musimy się udać. Ogólny plan jest taki, że lecimy do Kathmandu, spędzamy dwa tygodnie w Nepalu a potem robimy północny-wschód Indii i z Kalkuty lecimy do Birmy. Tam zostajemy ile się da a potem Tajlandia i Wietnam, skąd Remek wraca do Polski a ja robię co chcę. W piątek idziemy po wizę wietnamską, birmańską załatwię w Brukseli i tak dalej.

Na koniec Remek – który jest inżynierem ale od linii produkcyjnych a w zakresie elektroniki i komputerów jest trochę technicznie upośledzony  - wyciąga małe pudełko mówiąc:

- Może byś to opanował bo mi jakoś nie idzie?

- Ale co to jest?

- No wiesz tam wszędzie w tych buddyjskich świątyniach trzeba płacić za robienie zdjęć, więc to nam się przyda. Bo inaczej wydamy majątek.

Zaglądam do pudełka a tam wysokiej jakości kamera HD z mikrofonem ukryta w długopisie.

- Ten długopis nawet pisze, weź i rozpracuj, jak to działa. Wezmę ze sobą kilka takich gadżetów – mówi Remek.

Wziąłem długopis i zacząłem się zastanawiać, czy ta linia, którą Remek sprzedał do Kirgizji na pewno służyła do produkcji napojów. I dlaczego nalega, żebyśmy jechali na pogranicze Tajlandii z Malezją, gdzie działają partyzanci mówiąc, że jakoś sobie poradzimy. Remek, ma jak to pisał Marek Hłasko “szczerą twarz Słowianina, który kłamie” więc idealnie nadaje się na szpiega.

A na koniec Dżoana wyciągnęła mnie na lunch. Dżoana jest kobietą bardzo wesołą, obrotną oraz dużo wymagającą od życia -  gdyby nie była taka nie siedzielibyśmy teraz w jej Audi Q7 tylko w czymś mniejszym. Ale oczywiście każdy niesie swój krzyż więc i w życiu Dżoany nie wszystko się układa. Kupiła jakiś czas temu domek nad morzem w drugiej linii brzegowej i pech chciał, że na działce sąsiada wyrosła sosna więc mąż z tarasu nie widzi morza. I teraz – co za kłopot – szukają domku w pierwszej linii brzegowej.

Chodzimy po galerii handlowej, gdzie Dżonana musi kupić kapcie dla swoich dzieci. -Co cztery miesiące kupuję dwie pary za dwieście złotych, to daje tysiąc dwieście złotych rocznie na same kapcie dla dzieci. Jak sobie radzą biedni ludzie? - zastanawia się.

- Może plotą łapcie z łyka? Albo kupują takie same kapcie, jak ty ale mają większy debet na karcie?

Siadamy przy kawie i rozmawiamy:

- Mam Cię, jakoś podtrzymywać na duchu?

- Eee nie. Już jest OK, dobrze się czuję i nie myślę, że umrę.

- Mylisz się, słyszałam, że w Japonii ktoś żył 119 lat ale kiedyś umrzesz.

- No to pożyję 119 lat a potem coś wymyślę.

- A co zamierzasz robić?

- No na razie czekam na radioterapię a potem lecę do Kathmandu.

- To głupi pomysł z tym Kathmandu, wszyscy tu o Tobie zapomną i co będzie, jak wrócisz? Ja urodziłam dwójkę dzieci, na trzy lata wypadłam z obiegu i już o mnie zapomnieli.

- Nie wiem co będzie, na razie się tym nie martwię. Za dużo się wydarzyło, musi to jakoś we mnie osiąść. Jak wrócę będę myślał co dalej.

- Bardzo dobrze, że się rozstałeś z J. – zmienia temat Dżoana - bo ona była w wieku poprodukcyjnym. Powinieneś mieć dzieci, wychowywałeś już cudze, w różnym wieku to teraz czas na własne. Ale jak nie będziesz miał pracy i pieniędzy to żadna cię nie zechce.

- Na razie nie mogę mieć dzieci. bo będę trochę promieniował, zapomniałaś? Potrzebuję kochanki żeby sobie jakoś zrekompensować rok bez seksu.

- Ale nie masz żadnych atutów.

- Mam wiele atutów. Schudłem i jestem w formie, mogę przebiec kilka kilometrów bez zadyszki. Jestem wolny, mam mieszkanie i dużo czasu. Mam w szafce przy łóżku viagrę. Jestem idealnym kandydatem.

- To tylko ty tak uważasz. A nie możesz poszukać sobie w klubach jakiś młodych lasek?

- Młode laski są fajne ale mają za dużo wolnego i to jest męczące. A ja przez pół dnia opisuję co się wydarzyło w drugiej połowie. Potrzebuję kobiety, która ma męża i dzieci, żeby mi nie zawracała głowy. Wozisz swoje dzieci do przedszkola i na zajęcia to możesz mnie z kimś poznać.

- I co ty sobie wyobrażasz, że zadzwonię do znajomej i powiem – “jak tam Twój synek, czy ostatnio mój nie pobił go za bardzo? A jak Ci idzie z mężem bo mam takiego kolegę, który jest biedny, chory i trochę samotny”? Czy ja wyglądam na stręczycielkę?

- Prawdę mówiąc, to wolałbym abyś nie mówiła, że jestem biedny i samotny. Powiedz, że ją z kimś poznasz ale żeby na mnie uważała bo jestem bardzo niebezpieczny i złamałem serce Twojej koleżance. Na kobiety dobrze działa negatywna rekomendacja innej.

- Chodź, odwiozę Cię do domu.