czwartek, 18 sierpnia 2011

Nocna taksówka

Wracałem przed północą od Andrzeja taksówką. Kierowca – niemłody ale i niestary – koło 35 lat uprzedził mnie już na Jerozlimskich:

- Jakbym jechał za szybko albo za agresywnie to proszę mówić. Ale ja nie przekraczam 120 tym samochodem. To znaczy mogę ale się ograniczam. – I usiłując się dowartościować w moich oczach zaczął mi tłumaczyć, że yaris mało pali ale on już czeka na sprowadzenie A6 a jak nie to może wybierze S-klasse. I że BMW to co najmniej trójka, że S-klasse to niestety automat i nie da się wymienić na ręczną skrzynię i nie wiadomo jaką ma instalację gazową etc.

- Nie ma potrzeby jechać agresywnie – powiedziałem i na początku nie chciało mi się z nim rozmawiać. Ale jeszcze parę stwierdzeń i dałem się sprowokować. Powiedziałem więc, że ja to wolę samochody albo bardzo małe jak mini albo duże jak toyota 4runner i że audi są zbyt prostackie i ppowszechne. Że automat to dobra rzecz. Opowiedziałem, jak ustawiłem jadącą za mną S-klasse startując spod świateł do 190 km/h w 10 sekund, że jeździłem cadillaciem terenowym, kóry palił ponad 20 l. po mieście. Tylko na koniec się trochę rozkleiłem i zacząłem wspominać ciepło mojego accorda, który był idealny dla mnie i którego ukradli.

Rzecz w tym, że jeżdżę rowerem po Warszawie i mam z głowy jedno źródło napięcia – wymuszanie od innych szacunku na drodze. Lubię samochody i lubię nimi jeździć ale moje zachowanie za kołkiem często było pijackie. Każdy, kto wymusił pierwszeństwo, wyprzedził mnie albo inaczej naruszył moje dobre mniemanie o sobie stawał się moim wrogiem. Agresja potrwfiła pojawić się niewiadomo skąd i nawet jeśli starłem się uspokoić to zostawało gdzieś w głowie. Oczywiście ja zawsze jeździłem ‘bezpiecznie’. Nawet gdy do Poznania ze Zgierza miałem średnią 147 km/h albo, gdy wracałem z Wyszkowa przekraczając 190 km/h.

Jeszcze pół roku temu mieliśmy zaparkowane pod domem trzy samochody służbowe, z czego dwa bardzo dobrej klasy. Teraz nie stać mnie na samochód, czasem patrzę na ulicy z żalem ale na razie rower jest dla mnie dużo zdrowszy. Nie tylko dla kondycji.

Andrzej upalił dla mnie kilogram brazylijskiej kawy i pięknie pachnie w kuchni.