Dziś chmura dalej spowijała moją głowę, czułem się jakby mój mózg był wielkości orzecha. Na dodatek nie miałem za wiele do jedzenia w domu. Brak ruchu, brak jedzenia, siedzenie samotnie w domu gdy za oknem pogodna niedziela rozwinęły mi się w HALT i nastrój miałem marny.
W końcu koło piątej zmusiłem się do wyjścia z domu. Kawa w galerii, lody, club mate w pustej Pszczole, jakiś absurdalny film w pustej hali kinowej, spacer przez park. Powoli rozchodziłem depresję.
Wróciłem do domu, włączyłem dobrą muzykę i zabrałem się za szukanie książek o Indiach i Nepalu.