To takie przyjemne, po trzech miesiącach w Azji chodzić znowu po europejskim mieście. Buenos leży co prawda w Ameryce Południowej ale jest miastem w dobrym, środziemnomorskim stylu.
Chodzę po mieście, które nie składa się z drapaczy chmur i slumsów, tylko z ciągnących się w nieskończoność dzielnic kilkupiętrowych domów z balkonami pełnymi zieleni. Ulice są szerokie, z równymi chodnikami i wszystkie wysadzone drzewami. Co krok trafiam na zielony park lub skwer, w którym ludzie siedzą na trawie wygrzewając się w słońcu.
Kobiety mają proporcje kobiet a nie małych dziewczynek, noszą eleganckie buty a nie klapki i pachną perfumami. (Nikt w Azji nie pachnie perfumami bo nie zostawiają żadnego śladu na skórze. Przed wyjazdem nie wierzyłem w to i wziąłem wodę kolońską ale po pewnym czasie przestałem jużywać.) Duża część mężczyzn na ulicy nosi marynarki. Wszyscy są zresztą elegancko ubrani, co podkreśla włoskie korzenie miasta.
Wystarczy przejść sto metrów w dowolnym kierunku aby trafić na lokal z prawdziwą kawą - nie kawą rozpuszczalną, kawą z torebki albo innym produktem kawopodobnym. Koniec ze Starbucksem, tu dobra kawa jest wszędzie. Kawiarnie wystawiają stoliki na chodnikach i są to prawdziwe stoliki i krzesła a nie kolorowe plastiki z jednej sztancy. Przy tych stolikach siedzą eleganckie starsze panie, w ciemnych okularach i z małymi pieskami plotkując z przyjaciółkami.
Psy, prawdziwe, rasowe psy są wszechobecne, biegają luzem w parkach i na ulicach albo są wyprowadzane stadami przez zawodowych wyprowadzaczy psów. Najczęstszym widokiem na ulicy jest kiosk, kawiarnia albo księgarnia a nie stragan z elektroniką lub telefonami komórkowymi.Przy ulicach są prawdziwe sklepy a nie galerie handlowe i stragany. Jak przyjemnie jest przebywać w miejscu, gdzie ludzie lubią to co ja - pić kawę, czytać i rozmawiać.
Snułem się więc po ulicach Palemo i Retiro, trochę oszołomiony jet lagiem a trochę faktem, że oto jestem w prawdziwym, ogromnym mieście. Nie udało mi się zwiedzić wiele bo samo Palermo jest wielkości sporego miasta ale napawałem się atmosferą. Nie narzekam na Azję ale stęskniłem się do miasta na ludzką miarę, zbudowanego dla wygodnego stylu życia mieszkańców.