Trzy miesiące temu wróciłem z Azji. To były bardzo trudne trzy miesiące - może za jakiś czas opiszę dlaczego. Trudne, bo trzeba było sobie radzić z sytuacjami, które mnie przerosły. I dokonywać niełatwych wyborów. Trudne także dlatego, że nagle uświadomiłem sobie, w jak ułomne są moje emocje i jak bardzo utraciłem swoją tożsamość i kontrolę nad życiem. Nie lubię pisać tak enigmatycznie, więc pozostawię to na razie.
A wczoraj skończyłem nagle 45 lat. To nie były radosne urodziny, byłem sam, mało kto pamiętał - przez podróże i mój tryb życia wiele znajomości i przyjaźni osłabło. Gdy wracałem do Polski trzy miesiące temu liczyłem na to, że do dziś, do dnia urodzin kilka spraw się rozstrzygnie. Owszem, rozstrzygnęły ale nie po mojej myśli. Znowu ogólniki.
W Nowy Rok, w Rattanakiri w Kambodży usiłowałem wytłumaczyć Judith dlaczego nie piję alkoholu, dlaczego podróżuję. I zorientowałem się, że to niemożliwe. Nie umiem wytłumaczyć swojego życia w kilku zdaniach, tak aby miało to sens. Nie umiem opisać tego splotu wydarzeń i decyzji, które doprowadziły mnie tu gdzie jestem. A jeśli nawet próbuję to i tak mam pewność, że nikt poza mną nie rozumie tego co chcę powiedzieć.
Miałem takie życie, jakie miałem i ono uczyniło mnie tym kim jestem. Nie muszę się z tego tłumaczyć.
Ale świadomość, że nikt nie rozumie mnie, mojej historii i tego co czuję to jednocześnie świadomość przerażającej samotności. Nikt nie rozumie w pełni, nikt nie odczuwa empatii i nikt nie jest Ci tak naprawdę bliski.
Przestałem lubić pisanie tego bloga bo przestał być prawdziwy. Całe obszary mojego życia postanowiłem zachować dla siebie. Kłopot w tym, że te obszary są ważne i wpływają na moje emocje i na decyzje, które podejmuję. Gdy pomijam je milczeniem nie umiem wytłumaczyć moich decyzji i zachowań. I w tym pisaniu zaczyna mi czegoś brakować.
Tak naprawdę wcale nie przestałem. Od lat prowadzę kilka dzienników, w których zapisuję fakty i emocje. Kilka zawodowych i jeden lub dwa osobiste. Zamiast postów w blogu zacząłem pisać do szuflady. Ale po jakimś czasie zaczęło mi brakować bloga.
Koniec tego przydługiego i mętnego wstępu, który nic nie wyjaśnia. Zamierzam wrócić do pisania i może wyruszyć w kolejną podróż. Co innego mógłbym zrobić?
* * *
[Music video spoken introduction:]
I was in the winter of my life, and the men I met along the road were my only summer.
At night I fell asleep with visions of myself, dancing and laughing and crying with them.
Three years down the line of being on an endless world tour, and my memories of them were the only things that sustained me, and my only real happy times.
I was a singer - not a very popular one,
I once had a dreams of becoming a beautiful poet, but upon an unfortunate series of events some of those dreams dashed and divided like a million stars in the night sky that I wished on over and over again, sparkling and broken.
But I didn't really mind because I knew that it takes getting everything you ever wanted, and then losing it to know what true freedom is.
When the people I used to know found out what I had been doing, how I'd been living, they asked me why - but there's no use in talking to people who have home.
They have no idea what it's like to seek safety in other people - for home to be wherever you lay your head.
I was always an unusual girl.
My mother told me I had a chameleon soul, no moral compass pointing due north, no fixed personality; just an inner indecisiveness that was as wide and as wavering as the ocean...
And if I said I didn't plan for it to turn out this way I'd be lying...
Because I was born to be the other woman.
I belonged to no one, who belonged to everyone.
Who had nothing, who wanted everything, with a fire for every experience and an obsession for freedom that terrified me to the point that I couldn't even talk about it, and pushed me to a nomadic point of madness that both dazzled and dizzied me.
I've been out on that open road
You can be my full time, daddy
White and gold
Singing blues has been getting old
You can be my full time, baby
Hot or cold
Don't break me down
I've been travelin' too long
I've been trying too hard
With one pretty song
I hear the birds on the summer breeze, I drive fast
I am alone in the night
Been tryin' hard not to get into trouble, but I
I've got a war in my mind
So, I just ride
Just ride, I just ride, I just ride
Dying young and I'm playing hard
That's the way my father made his life an art
Drink all day and we talk 'til dark
That's the way the road dogs do it, ride 'til dark.
Don't leave me now
Don't say good bye
Don't turn around
Leave me high and dry
I hear the birds on the summer breeze, I drive fast
I am alone in the night
Been tryin' hard not to get into trouble, but I
I've got a war in my mind
I just ride
Just ride, I just ride, I just ride
I'm tired of feeling like I'm fucking crazy
I'm tired of driving 'til I see stars in my eyes
It's all I've got to keep myself sane, baby
So I just ride, I just ride
I hear the birds on the summer breeze, I drive fast
I am alone in the night
Been tryin' hard not to get into trouble, but I
I've got a war in my mind
I just ride
Just ride, I just ride, I just ride
[Music video spoken ending:]
Every night I used to pray that I’d find my people, and finally I did on the open road.
We had nothing to lose, nothing to gain, nothing we desired anymore, except to make our lives into a work of art.
Live fast. Die young. Be wild. And have fun.
I believe in the country America used to be.
I believe in the person I want to become.
I believe in the freedom of the open road.
And my motto is the same as ever:
"I believe in the kindness of strangers. And when I’m at war with myself I ride, I just ride."
Who are you?
Are you in touch with all of your darkest fantasies?
Have you created a life for yourself where you can experience them?
I have. I am fucking crazy.
But I am free.
[podkreślenia moje]