niedziela, 18 marca 2012

Tioman VIII - czas na wyspach

Po całej wiosce kręcą się koty. To kraj muzłumański więc psów nie uświadczysz za to kotów jest dużo, jak to w rybackiej wiosce. Malajskie koty mają dziwne, zdegenerowane ogony ale poza tym wyglądają normalnie, jedne są ładniejsze, drugie brzydsze. Ponieważ co chwila pojawiają się nowi turyści koty łaszą się do turystów i albo są głaskane albo dostają jakieś resztki.

Jest też jeden biszkoptowy kot, który usiłuje się łasić albo prosi o jedzenie miauczeniem ale wszyscy go odpędzają sypiąc piaskiem, stukając krzesłem a gdy to nie pomaga przybiega ktoś z obsługi z rózgą. Ten kot jest cały w świerzych ranach i bliznach i wygląda, jakby był parchaty albo chory. Wszyscy się go brzydzą albo boją, nie chcą aby się o nich ocierał.

Ten kot jest bardzo odważny i waleczny, bije się ze wszystkimi innymi kotami i stąd ciągle nosi nowe rany. Kiedyś był pewnie bardzo ładnym, biszkoptowym kotkiem, którego wszyscy chętnie brali na ręce i głaskali ale teraz nikt go nie chce dotknąć. Kot nauczył się, że przymilając można dostać coś dobrego i nadal usiłuje to robić nie rozumiejąc czemu go przepędzają.

Na początku też odpędzałem tego kota, bo nie wygląda zdrowo choć jest silny i sprawny. Ale wczoraj podzieliłem się z nim smażonymi kalmarami. W końcu czemu nie?

* * *

Jesteśmy na wyspach a zatem jesteśmy pod wpływem "Islands Time" co oznacza, że czas nie ma tu wielkiego znaczenia. Owszem są wschody i zachody, przypływy i odpływy, pory posiłków i zamknięcia barów oraz restauracji. Poza tym jednak pora dnia nie stanowi tu o niczym.

O wiele ważniejszy jest przypływ lub odpływ bo on decyduje w którym miejscu można wejść do wody, o której odpływa prom albo o której i skąd można popłynąć na nurkowanie. Raz prom jest o szóstej rano a innym razem o jedenastej, zależnie od wysokości pływu. To czy pada czy świeci słońce również ma duże znaczenie. Zegarek nie bardzo.

Po moim przyjeździe na wyspę jedyne miejsce z dobrym Internetem i wi-fi zostało zamkniętę na trzy dni, potem otworzyło się na chwilę a teraz znowu jest nieczynne. Więc nie korzystam z sieci. Stołówka w miejscu, gdzie mieszkam była zamknięta przez trzy wieczory pod rząd a teraz znowu działa. Nikt nie wie czemu i jakie ma to znaczenie?

Gdy przyjechałem tu dziesieć dni temu pierwszy dzień ciągnął się w nieskończoność. Ale już wiem, że zwolnienie, dostosowanie się do wolniejszego rytmu wymaga czasu. Każdy kolejny dzień mijał coraz szybciej, ledwo wstałem zbliżała się pora lunchu a zaraz potem przypływ, zachód słońca i kolacja.

Czas jednak biegnie i nadszedł ostatni dzień na Tioman. Ostatnia czarna kawa i owsianka, ostatnie godziny na plaży, ostatnie chwile dryfowania w morzu na plecach z widokiem na palmy i dżunglę. Ostatnie chwile ciepła i słońca. Od dwóch dni jest wreszcie słonecznie, morze znów ma kolor lazuru.

Grałem dziś w piłkę z inżynierami, których poznałem wczoraj w barze. Czech, dwóch Niemców, Anglik oraz ich malajski tłumacz pracują na lądzie w Kuantan w zakładach Mercedesa i Petronasu i przyjeżdżają na Tioman na weekendy. Wszyscy przed trzydziestką i bardzo mili, cały czas zachęcali abym przyłączył się do ich towarzystwa.

Dołączyło do nas jeszcze dwóch Malajów i graliśmy mecz, w którym nikt nie liczył bramek. A potem siedzieliśmy w cieniu i rozmawialiśmy o niczym a w tym czasie przypływ zniszczył nasze boisko i uniósł orzechy, które służyły za słupki bramek. Zrobiła się czwarta, moi znajomi zbierać się na prom, bo w poniedziałek muszą być w pracy. Zostałem sam, słuchałem muzyki i czekałem na zachód słońca. Mam wrażenie, jakby to był ostatni dzień lata.

Ze wszystkich plaż, na których byłem ta jest najbardziej udana. Najlepiej mi tu upłynął czas i byłem najbardziej szczęśliwy, najbardziej oddaliłem się od wszystkiego. A jeśli dobrze liczę w sumie spędziłem na plażach 26 dni - Goa, Setse, Koh Tao, Langkawi, Tioman.

Minęły właśnie trzy miesiące odkąd w grudniu odleciałem z Okęcia. Jak przez mgłę pamiętam zdarzenia z początku podróży, Nepalu czy Indii, wydaje mi się to nierealne. A jeszcze mniej wyraźne wydaje się, to co działo się przed wyjazdem. Teraz nadszedł czas aby zacząć kolejny etap - Argentyna, Patagonia i Atlantyk.