wtorek, 29 listopada 2011

Merkury

Byłem naiwny, wyobrażałem sobie, że po wyjściu ze szpitala zacznę brać euthyrox, szybko wrócę do formy i jedyne co mi pozostanie to przygotować się do wyjazdu. No owszem, będę promieniował więc muszę więcej czasu spędzać sam ale skoro i tak mieszkam sam to nie jest problemem.

Minął tydzień od wyjścia ze szpitala po a ja z każdym dniem czuję się gorzej zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Po pierwsze duszę się w nocy, więc źle śpię. Rano jestem niewyspany a przede wszystkim niedotleniony, więc żadna kawa nie pomaga budzą mnie dopiero pompki przy otwartym oknie. Pod drugie ciężko mi oddychać również w dzień, jestem zmęczony, nie mogę się skoncentrować, czuję się rozbity.

Psychicznie też nie najlepiej. Sprzedaję niepotrzebne rzeczy na Allegro i dziś po południu miałem zamiar skompletować sześć paczek, wpisać dane do systemu i zamówić kuriera. Miałem na to cały wieczór, mogłem sobie włączyć muzykę albo jakiś serial, miałem gotową kolację i nic lepszego do roboty. Wydaje się to banalnie proste a mnie to przerastało, nie mogłem się do tego zabrać, zabrało koło pięciu godzin i omal się nie popłakałem z rozpaczy.

A za dwa i pół tygodnia mam wsiąść w samolot, polecieć do Dehli, przesiąść się na samolot innej linii nie opuszczając strefy bez odprawy, wylądować w Kathmandu na wysokości 4 tys. m. n. p. m. A potem przeżyć w tym Nepalu ze dwa tygodnie. Ciekawe jak, skoro obecnie nie mogę złapać oddechu we własnym mieszkaniu na nizinie mazowieckiej?

O co chodzi z tym oddychaniem? O trzy rzeczy. Cały czas przybieram na wadze. Od odstawienia euthyroxu przybyło mnie już pięć kilo, od wyjścia ze szpitala po przyjęciu jodu dwa. To prawda biorę już tabletki ale niestety nie można od razu wziąć pełnej dawki, muszę ją stopniowo zwiększać, więc na razie cały czas mam niedoczynność i zwolniony metabolizm.

Po drugie - to skutek promieniowania albo poziomu hormonów, nie wiem - moje tycie polega też na tym, że przybyło mnie znacznie w okolicach czyi. Dziś spojrzałem w lustro i z zaskoczeniem zauważyłem, że mam znowu drugi podbródek. Czuję też jakiś guz w gardle.

A po trzecie to (może) jestem jednak trochę przytruty tym promieniowaniem, mam za dużo śliny, chwilami zbiera mi się na wymioty. W końcu resztki mojej tarczycy właśnie umierają i może moje ciało nie lubi, jak umiera ktoś mu bliski.

Wszystko to jakoś da się wytłumaczyć, nawet można coś o tym wyczytać w Internecie. No niestety ale NFZ nie jest aż tak miły aby posadzić przy mnie lekarza i pielęgniarkę, robić mi codziennie pomiar różnych rzeczy we krwi i odpowiadać na moje pytania. Zresztą nie ma takiej potrzeby, nie czuję się aż tak źle i w końcu mi się poprawi. Jutro idę do lekarza, który mi powie co z tym oddychaniem. Poszedłbym biegać co napełniłoby moje płuca świeżym powietrzem, dotleniło mózg, zwiększyło ilość endorfin. Ale z moim kolanem idę jutro na rehabilitację i nie mogę go obciążać, szczególnie przed samym wyjazdem. Nawet spacery odpadają. A pompek przy otwartym oknie mogę zrobić ograniczoną ilość.

Piszę o tym nie aby się użalać ale dlatego, bo mnie ciekawi obserwowanie siebie, jako inżynier lubię rozumieć jak coś działa. Poza tym wydawało mi się, że będzie trochę inaczej.

A jest śmiesznie bo przytyłem pięć kilo w cztery tygodnie a przecież ani się nie objadam a jeszcze w Brukseli już po odstawieniu euthyroxu i sporo jeszcze biegałem i jeździłem na rowerze. Potem też dopóki mi już mocno ten napęd nie siadł i kolano się popsuło.

Musiałem też niestety wrócić do jedzenia mięsa bo wówczas euthyrox lepiej się metabolizuje. No ale jeden kawałek polędwicy dziennie to nie powód aby przytyć o kilogram.

Śmieszne też są moje "babskie" zmiany nastrojów. Z jednej strony różne rzeczy mnie przerastają z drugiej jestem już trochę pobudzony, z trzeciej przez to duszenie się słaby jestem i ospały. I te trzy stany oraz stan w miarę normalny jakoś płynnie przechodzą w siebie lub współistnieją.

A najgorsze, że nie wiem, gdzie jest teraz norma, jakiś punkt odniesienia i to zarówno fizyczna, jak i psychiczna. Przez ponad rok żyłem z nierozpoznanym rakiem powodującym różne objawy, potem w strachu przed operacją, potem w osłabieniu po, potem z odstawionym euthyroxem, teraz po dawce promieniowania i z małymi dawkami hormonów. Więc na pytania lekarzy typu - czy wstaje Pan do łazienki w nocy, ile Pan normalnie waży, czy poci się Pan w nocy? - nie wiem, jak odpowiedzieć. Tak, nie, to zależy?

To samo dotyczy moich emocji. Kiedyś spakowanie i zaadresowanie sześciu pudełek zajęłoby mi pięć minut. Ewentualnie uznałby, że jest to nudne i głupie i odłożył do jutra ale nie babrałbym się z tym tyle czasu z poczuciem, że mnie to przerasta. Kiedyś znałem siebie, mogłem przewidzieć, jak zareaguję na jakąś sytuację. Lepsze czy gorsze ale te reakcje były znane i przewidywalne. Dziś z dnia na dzień są różne.

Gdy na przykład jakiś młody facet gada przez komórkę, sprowadza ze schodów malucha i zwisa  mu z ramienia plecak przez co tarasuje całe schody. Rok temu zirytowałoby mnie to, kilka tygodni temu nie a teraz irytuje mnie to, ale czuję, że nie jest to normalne a po kilku takich sytuacjach w ciągu godziny zaczynam się zastanawiać co jest tego przyczyną. Co się we mnie zmieniło?

To już nawet nie chodzi o to, że wypadłem z różnych ról społecznych związanych z pracą, związkiem, przynależnością do swojej grupy społecznej lub zawodowej, sposobami spędzania czasu i wydawania pieniędzy. Potraciłem też punkty odniesienia we własnej fizyczności i emocjach. Nie jest to wcale takie straszne - jak na razie nie czuję abym doznał rozpadu osobowości - ale na pewno ciekawe. Jestem coraz bardziej, pod każdy względem oderwany od mojego dawnego ja.  Wolny?