poniedziałek, 5 grudnia 2011

Szaman

Zachęcony książką Terzaniego poszedłem do szamana. Nigdy wcześniej nie chodziłem do zamawiaczy, bioenergoterapeutów i znachorów, jak również do wróżek. Jestem na to zbyt racjonalny, choć z drugiej strony – nie jestem aż tak racjonalny, skoro czytuję horoskopy. Po prostu lubię myśleć o sobie, że podejmuję decyzje kierując się rozumem i logiką.

Szaman na imię ma Roman i przyjmuje pod Warszawą w kierunku szosy katowickiej. Jest znajomym znajomych i ci od dawna – jeszcze gdy nie było nawet podejrzeń raka – namawiali mnie abym go odwiedził. Podobno nawet zdiagnozował mnie na odległość. Ja jednak, wolałem wyleczyć się przy pomocy lekarzy a dopiero potem zaspokoić swoją ciekawość.

Nie mam samochodu, więc namówiłem Remka aby mnie tam zawiózł swoim. Ponieważ jednak Remek trochę wypił poprzedniego wieczoru, ja prowadziłem. Po godzinie walki z GPS-em, bocznymi drogami i naszą nieznajomością terenu udało nam się trafić na miejsce. Domek, jakich wiele – w środku, w salonie, przy rozpalonym kominku czekało kilka osób. Był też wielki kot o osmolonym futrze, który najpierw mnie zignorował a potem przyszedł się łasić.

Po dwóch godzinach oczekiwania wypełnionych oglądaniem meczu bokserskiego na przemian z bajkami dla dzieci przyszła moja kolej. Szaman zaprosił mnie do gabinetu, który bardziej byl przedsionkiem sypialni z dwiem kanapami i dużym oknem. Wyglądał zwyczajnie – średniego wzrostu, długie włosy, dżinsy, okulary.

- Z czym Pan do mnie przychodzi – zapytał.

- Mam raka, właściwie miałem bo już jest po wszystkim, no i jeszcze wcześniej miałem różne kłopoty. Chciałbym się dowiedzieć co mi jest i z czego to wszystko wynika.

- Niech Pan mówi.

Więc opowiedziałem w skrócie.

- A co mówią lekarze? – zapytał w pewnym momencie.

- Wie Pan, lekarze maja mało czasu, patrzą na wyniki, wypisują skierowania i recepty, ograniczają się do swojej specjalności. Żaden z nich analizuje całości.

- Gdy ja patrzę na Pana to widzę sutki, nie wiem dlaczego sutki widzę głównie u kobiet ale u Pana je widzę. Widzę lewą nerkę, widzę kolana. A oprócz tego widzę krocze – czy doznal Pan jakiegoś urazu jąder w dzieciństwie? – z tymi kolanami to prawda, cała reszta to albo strzały w ciemno albo coś czego jeszcze nie wiem.

- Nie no nic na tyle dużego abym do dziś o tym pamiętał.

- Ale ogólnie rzeczywiście jest Pan zdrów – kontynuował szaman. – Nie widzę jakiś problemów. To co dostrzegam to, że Pan stoi dwa, trzy szczebelki wyżej na drabinie, patrzy Pan na innych z góry. Ale proszę pamiętać, że to tylko drabina, nic pewnego. I mam do Pana wielką prośbę – proszę zadbać o samego siebie. Nie o innych ale o siebie. Chciałbym aby Pan siebie znacznie łagodniej traktował, aby szedł Pan spać i spokojnie zasypiał.

To abym siebie łagodniej traktował powtarzał w czasie wizyty kilkukrotnie.

- Przychodzą do mnie też buddyści i mówią, że robą dobrze dla innych aby to dobro do nich wracało. Czyli oni też chcą aby im było dobrze. Niech Pan będzie łagodny dla siebie.

Po czym kazał mi się położyć na kanapie, puścił muzykę i położył mi rękę na czole. Trwało to kilkanaście minut podczas których przekazywał mi energię. Na koniec prosił abym nacierał okolice szyi olejem rycynowym i brał magnez.

Prawdę mówiąc wyszedłem z mieszanymi uczuciami. Spodziewałem się więcej rozmowy i więcej konkretów. Byłem mocno zawiedziony. Andrzej opowiadał, że wyszedł naładowany energię a ja nic takiego nie czułem. Żadnego prądu, ciepła, zastrzyku energii. Może jestem zbyt sceptyczny? A może za bardzo oczekuję konkretów ubranych w słowa.

Mogę iść do lekarza, który da mi na noc aparacik a potem na podstawie kolorowych wykresów opowie, że budzę się z koszmarami, bo najdłuższy okres zatrzymania oddechu w moim wypadku wyniósł 22 sekundy. Mogę iść do psychiatry, który przepisze mi łagodne proszki nasenne i poradzi abym pochodził na jakąś terapię. A mogę pójść do szamana, który położy mi ręce na głowie i zaproponuje łykanie magnezu. Wygląda na to, że w moim przypadku nic nie zadziała. Muszę znaleźć inną metodę.

Remek wyszedł bardzo zadowolony. Szaman polecił mu robić inhalacje z majerankiem i oczyszczać wątrobę pijąc szklankę oliwy i wchodząc do ciepłej wanny.