sobota, 10 grudnia 2011

Tydzień

A zatem pozostał tydzień do wyjazdu. Czas można już odliczać nie w miesiącach i tygodniach ale w dniach. Od kupienia biletu do Delhi minęło pięć miesięcy i to co wówczas wydawało się odległym, niemal nierealnym projektem, skrytym za wieloma przeszkodami nagle staje się sprawą najbliższych dni.

Byłem wczoraj na imprezie znajomego w Czystejojczystej - głośna muzyka, wokół wiele ludzi znajomych i nieznajomych. Bardzo sympatycznie i beztrosko. Wróciłem późno i spałem do jedenastej. Rano zrobiłem kawę, włączyłem muzykę i w zasadzie nic nie robię. Po prostu cieszę się spokojem w domu.

Większość spraw, które wymagały troski została załatwiona lub jest na dobrej drodze. Pozostaje spakować się i jechać. Z jednej strony cieszę się, z drugiej wcale mi się nie chce opuszczać domu. Pół roku włóczenia się po świecie bez własnego łóżka, własnego wzmacniacza, własnego biurka i własnej kawy. Mam duże mieszkanie z widokiem na Stare Miasto i Wisłę, z mnóstwem fantastycznych knajp, kawiarni i księgarni w zasięgu krótkiego spaceru. Na co mi ta podróż?

Wiem, że będzie fantastycznie ale na razie cieszę się tym co mam tutaj.