piątek, 10 sierpnia 2012

50 dni lata w Toskanii

Dziś mija dwa miesiące odkąd przybiłem do portu w Lizbonie i pięćdziesiąt dni pobytu w Toskanii. Pięćdziesiąt letnich dni, które spędziłem na leżaku, w cieniu dębu korzystając z gościnności Molino.

Dni mijają mi leniwie, lipiec w tym roku jest wyjątkowo upalny a upał dezorganizuje cały dzień. Rano trzeba wziąć prysznic, zrobić sobie kawę, zjeść śniadanie, trochę poćwiczyć. Potem, dopóki jest chłodniej można poczytać, nacieszyć się porankiem. Ale od południa upał się wzmaga, wszędzie dociera fala rozgrzanego powietrza, która odbiera zapał do robienia czegokolwiek. Termometr koło apteki pokazuje ponad czterdzieści stopni.

Zaczynam kryć się przed upałem, piję wodę, siedzę na leżaku, nie udaje mi się zdrzemnąć. Do piątej trochę chłodniej jest w domu, gdzie nie dociera słońce, potem w nagrzanych murach nie da się już wytrzymać. Teraz rozumiem, czemu starsi Włosi po sieście siedzą przed domami. Upał wzmaga się aż do piątej, kiedy osiąga apogeum a kończy na dobre dopiero koło siódmej, gdy słońce chowa się za wzgórzem. Te ostatnie dwie godziny upału wykorzystuję na czytanie Sekretów włoskiej kuchni.

Nadchodzi pora aby rozpalić grilla, zjeść kolację, pozmawiać i nagle jest już noc. Mogę jeszcze poczytać albo posiedzieć na leżaku patrząc na gwiazdy i na światła na przeciwległym wzgórzu, na którym leży Cortona. Spadają gwiazdy, szczeka pies, buszują dziki ale tak naprawdę to słychać kojącą ciszę toskańskiej wsi.

I tak mija mi dzień po dniu, każdy trochę inny ale jednak wszystkie podobne do siebie. Przez ten upał i spokojną monotonię zatarły się w pamięci wrażenia z rejsu i całej podróży. To, co jeszcze niedawno tak żywe i intensywne teraz stało się niewyraźnym wspomnieniem.

Przypominam sobie, że kiedyś wakacje w Toskanii trwały tydzień łącznie z podróżą samochodem i polegały na przemierzaniu rozgrzanych miasteczek w upale. Przyglądam się bladym turystom, którzy chcą, jak najwięcej zobaczyć. W lipcu w Toskanii należy po prostu siedzieć i nigdzie się nie spieszyć.