wtorek, 17 stycznia 2012

Kalkuta - Bangkok

 Na czystym peronie stoi tłum ubranych od stóp do głów w śnieżnobiałe stroje Hindusów. Śliczna dziewczyna śpiewa spacerując po torach kolejowych na których nie leży ani jedn papierek. Dwóch muskularnych chłopaków otoczonych wianuszkiem dziewcząt o jasnej cerze podskakuje w rytm muzyki na przyjęciu odbywającym się w eleganckiej wilii z basenem i zielonymi, wysprzątanymi trawnikami. Śpiewa chór mężczyzn w białych koszulach i nienagannie skrojonych, granatowych garniturach.

Gdyby dziewczyna rzeczywiście spacerowała po torach jej czyste buciki byłyby po kostki umazane ekskrementami. Ludzie na peronie zamiast białych garniturków i furażerek mieliby szaliki owinięte na głowie, brzydkie sandały i moherowe sweterki ze złotą nicią. Cały ten wysprzątany i sterylny świat oglądamy w hinduskich teledyskach w poczekalni przed odlotem do Bangkoku.

Filmy i teledyski pokazują tu cały czas sztuczną, sytą, wysprzątaną i kolorową rzeczywistość. Sądzę, że oglądając zachodnie filmy i telewizję Hindusi wierzą, że to co widzą też jest fikcją wykreowaną w studiu. Dlatego nie biorą tego za prawdę podobnie, jak my nie traktujemy poważnie idealnego świata pokazywanego w reklamach samochodów i proszków do prania.

Po pociągu z Bombaju chodził sprzątacz, który systematycznie i dokładnie sprajem do czyszczenia szyb i ściągaczką czyścił lustra. Okna w wagonie pozostały zaflejone, tak jak były.

- To bardzo indyjskie, liczy się piękno wewnętrzne a nie zewnętrzne - skomentował Daniel.

* * *

Jesteśmy w Bangkoku. Mamy w hotelu czysty pokój z łazienką z gorącą wodą, kafelkami, papierem toaletowym a na szerokich łóżkach mamy miękie materace. Mogłem założyć sandały. Zamówiłem sobie masaż stóp. Jest wreszcie normalnie, wróciliśmy do Pierwszego Świata.