wtorek, 17 stycznia 2012

Bakszysz i pałka

Siedząc ze szklanką herbaty w dłoni obserwowałem, jak tajniak bije bambusowym kijem chudego, młodego człowieka. Bity przepraszał i uciekał przed razami ale tajniak doganiał go i bił dalej. Sudder Street była pełna miejscowych i turystów, zrobiło się zbiegowisko ale nikt nie stanął w obronie bitego.

Ludzie obserwowali zaskoczeni, komentowali między sobą. Niedaleko stał policjant w uniformie, którego obecność sankcjonowała działania pałkarza.

Po chwili wszystko ucichło, ludzie się rozeszli trochę zaskoczeni, komentując to co się stało. Nasze stoisko uliczne, prowadzone przez jednorękiego Hindusa, przy którym siedzieliśmy zaczęło się szybko zwijać poganiane przez kilku rozgniewanych tajniaków i mundurowego.

Zostaliśmy we czwórkę - Niemiec, który jest w Indiach półtora roku, Włoszka w moim wieku, która trochę mówi w hindi, urocza Francuzka Marie, która nic nie rozumie, jest w Indiach od trzech dni i nie mówi prawie nic po angielsku i ja. Zaczęliśmy rozpytywać i dochodzić do tego co się stało.

Stoisko przy którym siedzieliśmy działało bez zezwolenia ale odkąd jestem na Sudder Stret cieszyło się wielkim powodzeniem i cały czas siedzieli w nim turyści. Policja przyszła upomnieć się o bakszysz. A ponieważ go nie dostała pobili i zabrali młodego człowieka oraz kazali zwinąć stoisko.

Nikt nie stanął w obronie bitego. Choć działo się to na oczach kilkudziesięciu turystów żaden nie zareagował, nie krzyknął nic w stronę tajniaka. Obok mnie siedział młody Amerykanin w wielomiesięcznej podróży po świecie, która ma poszerzyć jego horyzonty, od kilku dni pracuje charytatywnie w Kalkucie. Komentował do Francuza i Bułgara, że tak tu się dzieje, że policja używa przemocy wszędzie, nie tylko w Indiach. Potrzebował komentarza CNN aby zrozumieć.

Pomyślałem, że minął akurat rok, odkąd podobne wydarzenie zapoczątkowało rewolucję. Policjant w Tunezji zniszczył stoisko młodemu ulicznemu handlarzowi, ten z rozpaczy podpalił się. Czy też poszło o niezapłaconą łapówkę? Facebook, tweeter, demonstracje, które rosły w siłę z dnia na dzień i ile już rządów upadło w ciągu tych dwunastu miesięcy? Tunezja, Egipt, Libia, Jemen, za chwilę Syria.

W Indiach połowa ludności ma poniżej 25 lat, to ponad sześćset milionów młodych ludzi. Wszędzie widać bystrą młodzież przesiadującą w kawiarenkach internetowych, prowadzącą uliczne stoiska, podchodzącą do mnie na ulicy i zagajającą rozmowę aby poćwiczyć angielski i samemu dowiedzieć się czegoś o świecie.

Jak długo jeszcze ci młodzi ludzie będą tolerować pałkę, bakszysz i aranżowane małżeństwa jako część rzeczywistości? Jak długo jeszcze religia będzie umacniać system kastowy i utrzymywać ich w przekonaniu, że mają to na co zasłużyli w poprzednim życiu?

Obserwując podróżujące pociągami rodziny widać, że dzieci stanowią ich najceniejszy skarb. Nawet na biednej prowincji widać reklamy szkół i uczelni o najdziwniejszych nazwach i kierunkach. Przesłanie jest proste, wyższe wykształcenie to bilet do rodzącej się klasy średniej.

Wątpię aby skorumpowany i bierny system polityczny Indii był w stanie zapewnić sześciuset milionom życie na zachodnim poziomie. A gdy oczekiwania rozbudzone przez edukację i dostęp do mediów nie zostaną spełnione to te sześćset milionów za chwilę rozsadzi dzisiejsze Indie.

* * *

To był bardzo przyjemny, ciepły wieczór na Sudder Street. Starałem się zapamiętać dźwięki, zapachy, chaotyczną ruchliwość ulicy. Rozmawiałem z ludźmi albo przysłuchiwałem się rozmowom. Indie mają swój urok, który zaczyna docierać, gdy przestaje się w nich poszukiwać tego czego oczekujemy od wakacji w Europie - czystych hoteli, dobrych restauracji, wspaniałych zabytków, ciekawych miejsc i świerzego powietrza.

To, że siedzę sobie na ulicy w Kalkucie pijąc herbatę i rozmawiając to naprawdę cud zważywszy wszystko co się wydarzyło tak przecież niedawno. Osiem miesięcy temu przestałem pić, cztery miesiące temu usunięto mi raka. A teraz jest środek zimy a u mnie codziennie świeci słońce, jest ciepło a ja przebywam w egzotycznych miejscach, które zaczynają mi się podobać.

Powoli zapominam o tym co się działo, żyję tym co dzieje się tutaj. Dobrze mi tu.